Wiceprezes wyrzucony z Ruchu z dnia na dzień - rozmowa z Marcinem Waszczukiem

Rozmowa z Marcinem Waszczukiem - byłym wiceprezesem Ruchu Chorzów. O kulisach odejścia, wypłatach dla piłkarzy i nowym stadionie.

Waszczuk2

Mateusz Czajka: Kibicie chcieli żeby Pan został w Ruchu. Może to wydawać się komuś niezorientowanemu dziwne, bo jak do tej pory żądali raczej, aby ktoś w nim nie pozostawał. Skąd się wzięło poparcie dla Pana?

Marcin Waszczuk były wiceprezes Ruchu: O to panie redaktorze trzeba zapytać kibiców. To jest dla mnie największy zaszczyt – nie wypłaty, których nie otrzymałem, bo przez trzy miesiące nie miałem podpisanej umowy. Pieniędzy bym i tak nie wziął dopóki bym nie spłacił pracowników, ponieważ wydaje mi się, że tak nakazuje przyzwoitość. Natomiast tego, że znalazłem z kibicami wspólny język i oni stanęli za mną, aby mnie nie odwoływać, nie zastąpią żadne wynagrodzenia. Zwykły szacunek ludzi.

M.Cz.: Bywało trudno? Kibice chcą wielu rzeczy, a nie ukrywajmy - niektórzy z nich bywają trudnymi rozmówcami…

M.W.: Nie dziwmy się im w tej sytuacji. To jest już kilkadziesiąt lat, kiedy mówiąc kolokwialnie, Ruch jest „dojony” przez kolejnych cwaniaków, którzy do niego wchodzili, wykorzystywali i okradali. Kibice mają już tego serdecznie dość, więc uzyskać ich zaufanie w tej sytuacji to ogromne wyzwanie.

M.Cz.: Przez wiele lat brakowało pieniędzy na terminowe wypłaty. Nagle pieniądze się znalazły...

M.W.: Te pieniądze były wypracowane – poprzez akcjonariusza Zdzisława Bika i umowę z miastem na cztery miliony. Tylko różnie było z wypłatami środków z Urzędu. Były one opóźniane. Dzięki kibicom teraz są.

Miałem dyspozycje aby zwalniać osoby oraz redukować pensje. Nie zrobiłem ani jednego, ani drugiego - powiedział Maciej Waszczuk

M.Cz.: Dlaczego zatem środków nie wypłacano?

M.W.: Z różnych powodów. Umowa z miastem miała być podpisana z początkiem roku. Śmiem postawić taką tezę, że gdyby była podpisana i w lutym, marcu transze po 600 tysięcy złotych trafiły do Ruchu, być może byśmy nie spadli do III ligi. Brakowało płynności finansowej i to dobijało piłkarzy, trenerów, pracowników. Ci ludzie w tym klubie to wartość sama w sobie. Miałem dyspozycje aby zwalniać osoby oraz redukować pensje. Nie zrobiłem ani jednego, ani drugiego, bo nie ma kogo zwalniać. Nie wyobrażam sobie aby redukować pensje ludziom, którzy mają umowy, swoje kredyty, wydatki i żeby im nagle zabierać pieniądze. To byłoby chore.

M.Cz.: Czy potwierdza Pan informacje portalu Niebiescy.pl dotyczące zmian , które podobno udało się wprowadzić w ciągu ostatnich miesięcy w klubie?

M.W.: Tak. To jest to, co osiągnęli kibice. Trzeba jasno powiedzieć – jednoosobowo w zarządzie jako wiceprezes nie byłem w stanie zrobić takich rzeczy. To właśnie oni to wypracowali przez swoje działania. Mówi się: kropla drąży skałę. Poprzez nieustanne działania i mediacje wykonali dobrą robotę. Kibicuję im z całego serca by tego nie przerywali i rozpowszechniali informacje dotyczące budowy stadionu. Spójrzmy na polską ligę i historię piłki nożnej: Mamy 4 zespoły: Ruch, Górnik Zabrze, Wisłę Kraków i Legię Warszawa, a potem długo, długo nic. Po drodze jest jeszcze Lech Poznań. Z nich Legia i Wisła mają nowe stadiony. Górnik kończy budować. Te klubu są u schyłku transformacji, my jesteśmy w trakcie i do końca musimy walczyć o stadion.


M.Cz.: Prezydent mówi, że w Chorzowie brakuje pieniędzy i będzie ich mniej w związku z ustawą dotyczącą podatku PIT.

M.W. Jeżeli ktoś nie chce czegoś kupić, to zawsze będzie mówił, że nie ma pieniędzy. One są. Je trzeba znaleźć...

M.Cz.: To są czy je trzeba znaleźć?

M.W.: Są w budżecie, ale trzeba je wygospodarować. Stadion dla Chorzowa musi być. Ruch Chorzów jest marką ogólnopolską. Przez dwadzieścia lat mieszkałem w różnych częściach kraju. Niektórzy nie kojarzyli, że Stadion Śląski stoi w naszym mieście, ale na słowo „Chorzów” odpowiedź była „Ruch” nawet wśród osób, które się piłką nożną nie interesowały. O naszym Wesołym Miasteczku, czy ZOO naprawdę niewiele ludzi słyszało.

M.Cz.: Ruch od wielu lat miał serię siedmiu zwycięstw w lidze bez porażki (nasz tekst o tym tutaj). Nowy trener, nowy człowiek pełniący funkcję prezesa i nagle ten ten drugi zostaje zwolniony. Jakie były kulisy decyzji, że nie zostawiono Pana choćby dalej na funkcji wiceprezesa skoro powołano Seweryna Siemianowskiego.

Wczoraj poinformowałem prezydenta, że będę na czwartkowej manifestacji i jak dziś widzimy, nie jestem już wiceprezesem - twierdzi były wiceprezes.

M.W.: Jeszcze wczoraj (tj. 9 października przyp. Red.) miało być tak, że z Sewerynem Siemianowskim mieliśmy spotykać się i umawiać się na podział obowiązków. Cieszyłem się że do nas przychodzi. Jest byłym piłkarzem Ruchu Chorzów. To poczciwy, zorganizowany i doświadczony„chop” - osoba na właściwym miejscu. Seweryn społecznie dokłada do Ruchu i rozwija naszą młodzież. Jeszcze wczoraj planowaliśmy wspólne działania, a dzisiaj już nie jestem wiceprezesem.

M. Cz.: Dlaczego?

M.W.: Myślę, że głównym powodem jest to, że jestem tutaj – na manifestacji w sprawie stadionu. Doszły mnie słuchy, że po poprzednim proteście ważne osoby w Urzędzie Miasta przeglądały filmiki przysłuchując się co śpiewałem i co mówiłem. Wczoraj poinformowałem prezydenta, że będę na czwartkowej manifestacji i jak dziś widzimy, nie jestem już wiceprezesem.

M.Cz.: Kto formalnie o tym zadecydował i złożył podpis?

M.W.: Rada Nadzorcza. Została zwołana w trybie pilnym z dnia na dzień.

M.Cz.: Są znane wyniki głosowania?

M.W.: Nie znam ich. W radzie są obecnie: wiceprezydent Marcin Michalik, Marcin Mańka, Michał Tarnawski i Damian Żyła. Te osoby były dzisiaj na radzie, więc one musiały podjąć decyzję.

M.Cz.: Wróćmy do tematu stadionu. Czy jest coś z czego Ruch byłby w stanie ustąpić w ramach budowy obiektu – na przykład coś zmniejszyć? Kibice byliby gotowi do takiego poświęcenia?

M.W.: Myślę że gdybyśmy znaleźli takie sytuacje, w których moglibyśmy rezygnować z czegoś na rzecz budowy stadionu, to na pewno byśmy się na to zdecydowali. Natomiast ja w tej chili czegoś takiego nie widzę, bo w tym klubie już nie ma czego ciąć…


M.Cz.: Chodzi mi o sam projekt stadionu.

M.W.: W nim nic nie można zmieniać, ponieważ czas projektowania się zakończył. Cała procedura musiałaby ruszyć od nowa i wszystko byłoby przedłużone.

M.Cz.: Ile straciłby Chorzów, gdyby tak by się stało? Obecny na manifestacji przedstawiciel kibiców Szymon Michałek powiedział, że wszystkie zgody na budowę są ważne do lutego 2020 roku.

M.W.: Wtedy wszystkie te pieniądze trzeba będzie wydać od nowa. To będzie marnowanie środków z budżetu!

M.Cz.: Setki tysięcy złotych?

M.W. Nie znam panie redaktorze dokładnej kwoty. Ale to olbrzymie środki – przynajmniej setki tysięcy, jeżeli nie kwoty liczone już w milionach złotych. Jeśli te pieniądze, które muszą być zapłacone, nie zostaną wykorzystane, to będzie to ewidentne sprzeniewierzenie środków publicznych.

M.Cz.: Dziękuję za rozmowę.

M.W.: Ja również.

[huge_it_portfolio_id="11"]

Więcej o proteście kibiców Ruchu tutaj

Subskrybuj chorzowski.pl

google news icon