Ruchowi Chorzów gratulujemy powrotu do I ligi. Ile trzeba mieć, by myśleć o awansie do Ekstraklasy?

"Awans jest nasz" - niosło się w niedzielę najpierw przy ulicy Cichej, a potem po całym Chorzowie. Ruch drugi raz z rzędu awansował do wyższej klasy rozgrywkowej. Tym razem udało się wykonać przeskok z II do I ligi. Łatwo nie było, bo "Niebiescy" dokonali tego dopiero w barażach.

Tomasz Stefanik/Ruch Chorzów
Ruch chorzow awans i liga

Najpierw była męczarnia z Radunią Stężyca i zwycięski gol w dogrywce, a potem koncert w starciu z Motorem Lublin. Chorzowianie wygrali na stadionie przy ul. Cichej aż 4:0, a bohaterem był Daniel Szczepan, który popisał się hat-trickiem. Potem przyszedł czas na huczne świętowanie w szampańskim deszczu. Poniedziałek jednak przynosi nie tylko ból głowy, ale także pytanie, co dalej?

Z nieba do piekła i w drugą stronę

Ruch Chorzów ma za sobą szalone lata. To był rollercoaster znacznie bardziej szalony niż ten, którego można spotkać w pobliskim wesołym miasteczku. Zaledwie osiem lat temu "Niebiescy" świętowali wicemistrzostwo Polski, a dwa sezony później wszystko zaczęło się sypać. 2017 rok to spadek z PKO Ekstraklasy, 2018 rok to spadek z I ligi, a 2019 rok to już był szczyt degrengolady i wylądowanie na poziomie III ligi, która tak naprawdę jest czwartym poziomem rozgrywkowym w Polsce.

Spadki to jedna sprawa, ale znacznie większym były wypadające trupy z szafy. Chorzowski klub był nad przepaścią, bo poprzedni działacze narobili takich długów, że ich następcy pewnie z niepokojem odbierali każdy telefon, bo wierzyciele domagali się spłaty zaległości. Misji ratowania klubu podjął się Seweryn Siemianowski, który m.in. przy wsparciu kibiców zakasał rękawy i zabrał się za sprzątanie.

To pod jego wodzą Ruch odwrócił tendencję spadkową i po jednym sezonie przestoju, zaczął się wspinać po ligowych szczeblach. I to w tempie ekspresowym, bo po wygrzebaniu się z III ligi drużyna prowadzona przez Jarosława Skrobacza od razu uciekła z II ligi. Czy piękna seria zostanie podtrzymana i za rok będzie już PKO Ekstraklasa? Tacy optymiści powinni czym prędzej zajrzeć do zamrażarki i wyciągnąć z niej lód, a następnie przyłożyć go do głowy.

W kasie zbyt pusto

Po awansie zawsze pojawiają się pytania, jak drużyna odnajdzie się w nowych realiach. I liga to już znacznie inny poziom i to nie tylko pod względem sportowym, ale także finansowym. Wystarczy spojrzeć na nieoficjalny ranking budżetów, aby zdać sobie sprawę, że w tej chwili Ruch Chorzów pod tym względem nie będzie nawet ligowym średniakiem.

W tym sezonie aż cztery kluby miały budżety na poziomie co najmniej 10 mln zł. To Widzew Łódź, Korona Kielce, Arka Gdynia i Podbeskidzie Bielsko-Biała. Do tego Miedź Legnica i ŁKS Łódź miały w okolicach 8-9 mln zł. Chorzowianie na ich tle to ubodzy krewni, bo na poziomie II ligi mieli około 4 mln zł na cały sezon. Patrząc na nieoficjalne dane, na zapleczu Ekstraklasy mniejsze środki finansowe miała tylko Skra Częstochowa (około 3 mln zł).

Ile trzeba mieć, aby walczyć o awans do Ekstraklasy? Rok temu nad tym zagadnieniem pochylił się portal weszlo.com. Opierając się na wypowiedziach działaczy, wyliczono, że aby bić się o czołowe lokaty trzeba mieć budżet na poziomie 7-10 mln zł. Owszem, zdarzają się wyjątki, a jednym z nich była Warta Poznań, która do najwyższej ligi wchodziła, mając około 4 mln zł. Takie historie jednak zdarzają się niezwykle rzadko.

"Niebiescy" muszą szukać pieniędzy, a to w polskich realiach proste nie jest. Opcje są w zasadzie dwie. Pierwsza to znalezienie inwestora, a druga to... jeszcze większe wsparcie z miasta. Z miejskimi środkami co roku jest problem i często dopiero po ciężkich bojach udaje się wyszarpać pieniądze. Z kolei bogacze od wielu lat omijają Chorzów szerokim łukiem, więc uzasadnione są obawy, że to nie zmieni się po powrocie do I ligi.

Trzeba liczyć się z tym, że Ruch po awansie nie wskoczy na wyższy poziom finansowy, a to będzie się wiązać z dużymi ograniczeniami. Przede wszystkim na rynku transferowym, a nad tą kwestią pochylimy się za chwilę.

Kosmetyka, a może transferowa ofensywa?

Często można usłyszeć opinię, że pod względem sportowym nie ma wielkiego przeskoku między II a I ligą. To nie do końca jest prawda, o czym przekonał się na przykład GKS Katowice. Drużyna z Bukowej rok temu przebyła podobną drogę jak Ruch. Klub potem nie ruszył z walizką pieniędzy po nowych piłkarzy i jako beniaminek opierał się głównie na tych, z którymi robił awans.

Runda jesienna pokazała, że czołową drużynę II ligi na wyższym poziomie stać jedynie na miejsce tuż nad strefą spadkową. Nawet na początku wiosny katowiczanom nie szło najlepiej. Dopiero bardzo dobra końcówka sezonu sprawiła, że GKS ostatecznie zajął ósme miejsce.

To powinno dać do myślenia chorzowianom, przed którymi czas trudnych decyzji. Czy po awansie mocno przebudować kadrę? A może zdecydować się na pojedyncze uzupełnienia? Kolejna kwestia, to kogo ściągać do Chorzowa. Zawodników doświadczonych, ale droższych, czy może jednak szukać graczy mniej znanych, a zarazem tańszych.

Jedna kwestia nie powinna podlegać dyskusji. Ruch Chorzów potrzebuje wzmocnień. Pokazał to miniony sezon, bo choć drużyna Skrobacza awansowała, to jednak w trakcie rozgrywek zbyt często traciła punkty. "Niebiescy" mogli wywalczyć promocję do I bez gry w barażach, ale tylko wiosną zaliczyła sześć remisów i jedną porażkę. Potknięć było zbyt dużo. Aktualna kadra to połączenie doświadczenia z młodością. Bezdyskusyjnym liderem zespołu jest kapitan Tomasz Foszmańczyk. Jest także doświadczony Łukasz Janoszka. Ważnymi postaciami stali się m.in. Michał Mokrzycki, czy Daniel Szczepan. To jednak może być za mało, aby liczyć się w walce o czołowe lokaty.

Problemem może być fakt, że z obecnej kadry zaledwie siedmiu zawodników zasmakowało gry w Ekstraklasie. Chorzowianie jednak w ostatnich latach mocno zmienili swoją politykę transferową. Nie ściągają hurtowo obcokrajowców, czy zawodników, którzy na krajowym podwórku są znani, ale jednocześnie najlepsze chwile mają za sobą.

Ruch zdał sobie sprawę, że budżet nie jest z gumy i prędzej czy później trzeba zapłacić to, co wpisało się w kontrakcie. Stąd też klub uważniej obserwuje zawodników z poziomu III lub II ligi. W obecnej sytuacji finansowej jest to działanie rozsądne, które jak na razie się sprawdza. Ale czy to wystarczy na I ligę? Na utrzymanie na tym poziomie rozgrywkowym raczej tak, ale trudno liczyć na coś więcej.

Z tym nawet nie ma co się pchać do Ekstraklasy

Wyobraźmy sobie idealny scenariusz. Ruch Chorzów podwaja swój budżet. Latem ściąga zawodników, którzy znacznie podnoszą jakość sportową drużyny. Zostaje jednak dość istotny szczegół, który każe odłożyć na bok marzenia o powrocie do PKO Ekstraklasy. Każdy kibic "Niebieskich" z pewnością doskonale wie, o co chodzi.

Oczywiście mowa o stadionie. Już kilka lat temu było sporo problemów z tym, aby obiekt przy ul. Cichej spełniał wymogi Ekstraklasy. Kibice od wielu lat naciskają na władze miasta, aby w końcu zdecydowano się na budowę obiektu, ale jak na razie bezskutecznie. I to pewnie jeszcze długo się nie zmieni.

Czy z obecnym stadionem warto pchać się do Ekstraklasy? Na pewno nie. Wiadomo, niedaleko stoi Stadion Śląski, który spełnia wszystkie wymogi, ale Ruch nie chce na nim grać. To bardzo kosztowne, a wypełnić takiego kolosa i przynajmniej wyjść na zero, to wielkie wyzwanie. Co innego, gdyby już było pewne, że miasto wybuduje nowy obiekt, a "Kocioł Czarownic" będzie tylko domem tymczasowym, ale na to na razie się nie zapowiada.

Kibice marzą, aby ich drużyna znowu grała z najlepszymi. Trzeba jednak zejść na ziemię. W tej chwili Ruch Chorzów nie jest gotowy na PKO Ekstraklasę. Powrót do I ligi to także wielki wyczyn i teraz trzeba się z tego faktu cieszyć. Lepiej na moment zwolnić, zbudować mocne fundamenty, a dopiero potem wrócić. Fani powinni to wszystko mieć w głowie, aby nie pompować sztucznej presji wraz ze startem nowego sezonu.

Nawet na drugim poziomie rozgrywkowym nie będzie można narzekać. Czekają nas hitowe spotkania z Wisłą Kraków, Arką Gdynia, GKS-em Katowice, czy ŁKS-em Łódź. W tak mocnej lidze głównym celem dla beniaminka będzie jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania.

Subskrybuj ślązag.pl

google news icon