Ktoś chowa się za plecami mieszkanek - prezydent Świętochłowic o planowanym referendum

Zarzuty inicjatorów referendów nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a moją obroną jest prawda i realne, choć trudne działania, z których rozliczam się regularnie – mówi Daniel Beger, prezydent Świętochłowic, w wywiadzie dla chorzowski.pl.

Beger

Panie Prezydencie sytuacja z planowany referendum w sprawie odwołania Pana ze stanowiska jest bardzo dynamiczna. Niedawno z uczestnictwa w grupie inicjatywnej zrezygnowały dwie osoby – w tym pełnomocniczka grupy referendalnej. Jak Pan ocenia tę sytuację?

Każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania oraz działań, które w jego ocenie mają służyć dobru ogólnemu. Ja z takich właśnie pobudek zacząłem swoją działalność społeczną. Efekt? Zaufanie mieszkańców, dzięki któremu od kilkunastu miesięcy służę im każdego dnia ze wszystkich sił. Jak przyznała była pani pełnomocnik – jej zaangażowanie w inicjatywę referendalną oparte było na dobrych intencjach, które zostały wykorzystane do celów politycznych. Ktoś – dziś możemy już domyślać się kto – chowa się za plecami mieszkanek i jedynie pociąga za sznurki utkane z nierzetelnych, nieprawdziwych i szkalujących informacji. Pani Beata Łukasiak nie chciała widocznie dłużej grać narzuconej jej roli i zrezygnowała z udziału w przedstawieniu. Z pewnością wymagało to od niej dużej odwagi, którą szanuję, bo to rzadka cecha w dzisiejszym świecie.

Beata Łukasiak, która zrezygnowała z funkcji pełnomocnika grupy referendalnej, publicznie przeprosiła Pana za – jak napisała – „wszelkie nieprawdziwe informacje”. Jak Pan zareagował na te przeprosiny?

Każdemu zdarzyło się też ocenić innego człowieka w niesprawiedliwy sposób. Podstawą takich działań często jest nieznajomość drugiej osoby lub niewiedza. Myślę, że tak było i w tym przypadku. Przeprosiny oczywiście przyjąłem i mam nadzieję, że Pani Beata spożytkuje swoją energię na działalność społeczną na rzecz miasta i mieszkańców – ja chętnie rozważę i włączę się w każde działanie, dzięki któremu Świętochłowice staną się lepsze, piękniejsze, bardziej zadbane.

Jak to zamieszanie z planowanym referendum wpływa na funkcjonowanie miasta?

Referendum to narzędzie demokracji, dzięki któremu mieszkańcy mogą wyrazić swoje zaufanie lub jego brak w stosunku do tych, których wybrali jako swoich reprezentantów. Wraz z zespołem konsekwentnie realizuję plan naprawczy i cieszę się, że mieszkańcy dostrzegają pierwsze efekty tych działań. Rozumiem niezadowolenie części świętochłowiczan, bo również marzę o intensywnym rozwoju. Ale żeby te marzenia zrealizować, najpierw musimy mieć solidną podstawę. Wciąż jeszcze odbudowujemy nadwątlone fundamenty, ale już za chwilę zaczniemy piąć się w górę.
Krótko mówiąc: pracujemy tak ciężko, jak do tej pory, bo to jedyna droga do sukcesu naszego miasta.

Kolesiostwo, brak wizji rozwoju miasta, odstraszanie potencjalnych inwestorów czy brak płynności finansowej miasta – to tylko kilka z zarzutów jakie stawiają Panu inicjatorzy referendum. Jak Pan się do nich odnosi?

Krótko. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Podobnie jak wyssane z palca opowieści, którymi raczeni są mieszkańcy. Moją obroną jest prawda i realne, choć trudne działania, z których rozliczam się regularnie – m.in. podczas regularnych spotkań z mieszkańcami.

Pracuję z tymi, którzy podjęli wyzwanie wyprowadzenia Świętochłowic na prostą. Zaczynamy rewitalizację Kaliny, stratujemy z remontami dróg. Miasto spłaca długi i wypracowuje nadwyżkę operacyjną. Pracujemy nad ofertą edukacyjną i zagospodarowaniem wolnego czasu po to, by zapobiegać wykluczeniu społecznemu. W miarę możliwości remontujemy zasoby komunalne. Polepsza się kondycja spółek komunalnych. Inwestorzy widzą w nas partnerów do rozmów. Nie widzą za to dróg, które musimy wybudować, aby ściągnąć tutaj dużych graczy. Nad tym też pracujemy. Tak można jeszcze długo wymieniać. Jesteśmy otwarci na tych, którzy chcą współpracować dla rozwoju miasta. Chętnie porozmawiałbym o tym z inicjatorkami, gdyby tylko kiedykolwiek wyraziły taką chęć.

Jeżeli dojdzie do referendum jaki to będzie koszt dla Świętochłowic? Co za taką kwotę można zrobić?

Koszt przeprowadzenia referendum to ok. 100 000 zł. Z miejskiej kasy będziemy musieli zapłacić m.in. za diety i szkolenie członków 26 komisji obwodowych oraz komisji gminnej, a w każdej pracować będzie od 6 do 10 osób. Pokryć musimy również koszty obsługi finansowej (ok. 5 osób), informatycznej (27 osób), kancelaryjno-administracyjnej (ok. 8 osób). Kolejne kwestie to druk i plakatowanie obwieszczeń, druk i transport kart, czy koszty udostępnienia lokali wyborczych.

Tymczasem 100 000 tys. zł to kwota, którą moglibyśmy przeznaczyć na wybrane działania w mieście – począwszy od remontów szkół lub przedszkoli, przez budowę placów zabaw, organizację wydarzeń sportowych lub kulturalnych, realizację programów dla seniorów i wiele innych, bo potrzeb jest naprawdę sporo.

Subskrybuj chorzowski.pl

google news icon